Geoblog.pl    talia    Podróże    Indie 6 - 22 luty 2012    W Delhi i od razu do Agry
Zwiń mapę
2012
07
lut

W Delhi i od razu do Agry

 
Indie
Indie, Delhi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5478 km
 
Samolot przyleciał punktualnie o godz. 7 rano czasu indyjskiego, lot spokojny, jedzonko dobre. Po kontroli paszportów i wypełnieniu dodatkowych druczków idziemy do lotniskowego kantoru. Kurs słaby, więc wymieniamy tylko 20 dolarów. I kierujemy się do tunelu metra. Bilety kupujemy w specjalnym automacie. Metro delijskie jest bardzo nowoczesne. Po 20 minutach jazdy jesteśmy w centrum miasta, koło dworca kolejowego New Delhi.

Po wyjściu z tunelu metra następuje pierwsze zderzenie z indyjską rzeczywistością - mnóstwem śmieci i ludźmi śpiącymi na ulicach, bo jeszcze jest rano. Spokojnie, bez paniki, nikt nas nachalnie na zaczepia, oprócz rikszarzy, którzy gotowi są zawieść nas wszędzie. Spławiamy ich, by się trochę rozejrzeć. Jesteśmy głodne, więc udajemy się do przydworcowego baru, wyglądającego z lekka na europejski. Zamawiamy sandwicze i kawę. I tu pierwszy zonk, bo kanapki okazują się tylko z sałatą w środku, pewnie mytą w ichniejszej wodzie, z którą kontaktu na początku chcemy uniknąć ze względów zdrowotnych. Pijamy kawę, zamawiamy dodatkowo cole, zastawiamy sandwicze i wychodzimy.

Kombinujemy, jak dostać się do dzielnicy Paharganj, gdzie są knajpki, stragany i hoteliki. Po zaczepieniu kilku tutejszych sprawa się rozwiązuje - trzeba przejść kładką nad torami na drugą stronę dworca i już rozciąga się przed nami ulica Main Bazar. W jednym z wielu kantorów wymieniamy kasę po dobrym kursie 1 dolar - 48,70 rupii. Robimy też zakupy kosmetyków, których nie brałyśmy z Polski z uwagi na fakt, że leciałyśmy tylko z bagażem podręcznym (z wyjątkiem żelu do odkażania rąk i kremu na komary z deet). Bez problemu nabyłyśmy żel do kąpieli Palmolive, ichniejszy szampon, były nawet jednorazowe maszynki do golenia i podpaski dla pań.

Pora na drugie podejście do jedzenia, więc wspinamy się stromymi schodami do jednej z knajpek na dachu. Zamawiamy tosty, jajka gotowane i herbatę. Jedzenie tym razem dobre.

Zadowolone wracamy na dworzec. Bo już w Polsce na etapie planowania postanowiłyśmy, że od razu jedziemy do Agry. Bilety na pociągi zamówiłam z 2 miesięcznym wyprzedzeniem przez stronę cleartrip.com. Szybko, sprawnie, płatność polską kartą kredytową. Bo z wolnymi miejscami w kolejach indyjskich z dnia na dzień bywa krucho. Bez problemu znajdujemy ten właściwy, spośród 16 peronów, dzięki elektronicznym wyświetlaczom. Nasz pociąg ma numer 12191 i nazywa się Jabalpur Express (każdy indyjski pociąg ma numer i nazwę). Jedziemy klasę sleeper, polecaną na forach. Jest w miarę czysto, wagony są z rezerwacją miejsc.

Nasz pociąg rusza z prawie godzinnym opóźnieniem i do Agry dociera nie o godz. 17 wg planu, a dwie godziny później, po zmroku. Razem z dwoma innymi Polkami w budce Pre Paid zamawiamy taxi do dzielnicy Taj Ganj, gdzie są hoteliki budżetowe blisko Taj Mahal. Pre Paid polega na tym, że jest ustalona cena na kurs w dane miejsce, nie trzeba się targować z kierowcami, którzy mogą od turysty żądać horrendalnych kwot. Płaci się ustaloną kwotę panu w budce i dostaje potwierdzenie. Z tym idziemy do kierowcy, któremu wręczamy papierek z potwierdzeniem dopiero po zawiezieniu nas w określone miejsce. Ten potem wraca do Pre Paid i na podstawie papierka dopiero otrzymuje zapłatę za kurs. Rozwiązanie sprawne i proste.

Udajemy się do hotelu Sidhartha, wcześniej zarezerwowanego i opłaconego przez stronę agoda.com. Przy wybieraniu hotelu kierowałam się opiniami na forum tripadvisor.com. Według mnie warto choć na pierwszy nocleg zarezerwować hotel z wyprzedzeniem, bo hotelarze widząc zmęczonych turystów po godz. 18 nie chcą schodzić z ceny pokoi poniżej 1000 rupii, nawet jeśli mają ich sporo wolnych. Przez agoda.com rezerwowałam wszystkie hotele i nigdzie nie było problemu.

Nasz pokój jest czysty, z bojlerem i ciepłą wodą, ręcznikami i papierem toaletowym. Jeszcze tylko szybkie jedzenie w hotelowej Garden Restaurant i spanko. Zabrałyśmy z Polski swoje śpiwory (takie średnio ciepłe), dzięki czemu nie trzeba było biegać do recepcji po drugi zestaw koców do przykrycia. Śpiwory okazały się mega-przydatne podczas nocnych przejazdów pociągami.

Koszty:
- 80 rupii - metro
- 200 rupii - śniadania mało jadalne
- 150 rupii - kosmetyki
- 115 rupii - drugie śniadanie
- 118 rupii - pociąg do Agry
- 400 rupii - hotel (cena za osobę w pokoju 2-os, tak będę wszędzie podawała; za pokój zatem 800 rupii)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
Natalia
Natalia - 2012-03-06 22:06
To musiała być niesamowita przygoda. ;) Jak wrażenia?

Planuje żeby się tam wybrać i na Sri Lankę tylko troche fundusze mnie trzymają i szkoła ;)

Jaka następna wyprawa? ;>
 
Natalia
Natalia - 2012-03-06 22:06
To musiała być niesamowita przygoda. ;) Jak wrażenia?

Planuje żeby się tam wybrać i na Sri Lankę tylko troche fundusze mnie trzymają i szkoła ;)

Jaka następna wyprawa? ;>
 
talia
talia - 2012-03-07 21:53
Przygoda bardzo miła, a satysfakcja wielka. Co do następnej podróży - planu jeszcze nie ma: może Azja Pd-Wsch, może Nowa Zelandia?
 
 
talia
Asia
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 32 wpisy32 27 komentarzy27 414 zdjęć414 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróże
05.02.2012 - 22.02.2012