Dziś najpierw akcja poczta, potem lotnisko. Ale po kolei: rano kupuje w ulicznym straganie z gazetami pocztówki (oczywiście z widokami na Cope, a jakże), potem idę na pocztę, która jest niedaleko, na Princessa Isabel Avenida. Odstaję swoje w kolejce, dostaje znaczki, wypisuje pocztówki, naklejam znaczki i wrzucam do skrzynki na listy, która jest na zewnątrz. Taka żółta, widziałam w wielu miejscach, w tym na lotnisku także.
Dziś o godz. 17 mam lot do Foz, więc po powrocie do hostelu pakowanie i droga na lotnisko. Trzeba wyjść trochę szybciej, bo korki - wiadomo, a po drugi rozkład jazdy autobusu jest bliżej nieznany nawet obsłudze hostelu: w ciągu pół godziny powinien przyjechać - taką otrzymuje odpowiedź. I sprawdziło się dokładnie: po półgodzinie kwitnięcia na przystanku (dobrze, że był cień) nadjeźdża właściwy niebieski autobus z napisem "Premium". Co nie oznacza, że przez pół godziny nic się nie działo - autobusy miejskie jadą jeden za drugim. By się zatrzymał, trzeba wyjść na skraj jezdni i pomachać do kierowcy. Na Copacabanie dwa pasy ruchu są dla aut osobowych, a dwa tylko dla autobusów - tyle ich jest. Komunikacja autobusowa jest naprawde dobrze rozwinięta, bilety miejskie kosztują 2,75 reala.
Docieram na lotnisko po godzinie jazdy, jest popołudnie, więc idę do restauracji coś przekąsić. Ceny lotniskowe jeszcze nieeuropejskie, więc da się przeżyć. Lot do Foz do Iguassu brazylijskimi liniami TAM, punktualny, wypełniony co do miejsca. Trwa dwie godziny (z Rzymu do Gdańska wracałam 2,5 godziny - dla porównania odległości). Jeszcze w terminalu lotniska w Foz lokalizuję punkt informacji turystycznej, wchodzę i zagaduję miła panią mówiącą po angielsku, czy o godz. 19 jeździ jeszcze miejski autobus do Foz. Jeżdzi, do godz. 23. Ufff. Pytanie kolejne: wylot mam o godz. 7 rano: czy tak wcześnie jest jakiś autobus z miasta na lotnisko? Jest, pierwszy jedzie o godz. 5.20, powinnam zdążyć. Super! Dostaje jeszcze mapkę wraz z informacją, że mój hostel Iguassu Guest House znajduje się przy dworcu autobusowym, czyli ostatnim przystanku na trasie tego autobusu, więc nie muszę sie martwić, na którym przystanku mam wysiąść.
Do miasta jedzie się z lotniska dobre pół godziny. Wysiadam po godz. 20. Ciemno. To, co na mapce wyglądało jasne i proste, w rzeczywistości takie nie jest. Tym samym autobusem z lotniska jedzie też Jennifer, australijska nauczycielka odbywająca podróż dookoła świata. Szuka tego samego hostelu, co ja. Więc szukamy razem. Skręcamy według wskazań mapy (tak nam sie wydaje), idziemy jakąś dziwną uliczką, która potem przechodzi w kolejną. Żadnego drogowskazu, żadnego sklepu czy innego punktu, gdzie można zapytać o drogę. Pusto na ulicach. Tylko 2-metrowe płoty chroniące dostępu do posiadłości, a nad nimi jeszcze drut podłączony pod prąd, który przy wysokiej wilgotności powietrza co chwile wydaje dźwięki "pstryk", "pstry". Horror jakiś.
W końcu jest jakiś hotel. Pytamy obsługę, jak dojśc do ul. Naipi, recepcjonista nic nie rozumie. Jennifer pokazuje rezerwacje, jest na niej nr telefonu do hostelu, więc pan dzwoni i coś tłumaczy w tym pieknym portugalski języku, którego ja ni w ząb... Każe usiąść i czekać, po chwili pojawia się auto z naszego hostelu. Super! Wsiadamy i jedziemy.... na sąsiednią ulicę. Szybkie zakwaterowanie i pędem na kolacje, bo hostel organizował akurat barbecue, więc mięskiem z grilla nie pogardzimy. Potem szybkie spanie. Jutro czekają wodospady!
Wydatki:
- 17 reali - pocztówki i znaczki
- 37 reali - łózko w dormie
- 12 reali - autobus na lotnisko w Rio
- 11 reali - obiad na lotnisku
- 2,90 reala - miejski autobus z lotniska w Foz
- 25 reali - barbecue