Zgodnie z planem dzień rozpoczynamy od wizyty w kościele. Ceremoniał mszalny taki, jak u nas, do tego każdy dostał książeczkę i ksiądz co chwilę mówił, że teraz czytamy z takiej i takiej strony... Co najciekawsze, także przed świątynią chrześcijańską zostawia się buty przed wejściem. Nawet kapłan był na boso.
Z kościoła postanowiłyśmy wrócić piechotą. Chyba szłyśmy inną trasą, niż wiózł nas rikszarz, grunt że po jakieś półtorej godziny doszłyśmy do starego miasta i naszego hotelu. Droga wiodła przez niekończące się bazary, ale tym razem już bez zakupów. Ufff, gorąco, chyba ze 30 stopni.
Po powrocie do hotelu obiadek, cola i pakowanko, wieczorem wyjeżdżamy nocnym pociągiem do Delhi. Pokój przedłużyłyśmy sobie do godz. 18, bo normalnie w Indiach doba hotelowa kończy się o 10. Za owe przedłużenie musiałyśmy dopłacić połowę dobowej stawki za pokój, czyli 200 rupii.
Jeszcze krótka drzemka i o 17 wyruszamy rikszą na dworzec. Ten jest bardzo daleko od starego miasta, jechałyśmy dobre 15 minut.
Pociąg właśnie podstawiali, zajęłyśmy miejsca, przed odjazdem był wypełniony jedynie w połowie. Trochę gadamy, na jednej ze stacji nabywam drogą kupna banany. Około 22 wszyscy się kładą spać, więc i my wskakujemy w nasze nieocenione śpiwory. Pociąg fajnie buja, zasypiam na swoim leżącym, sleeperowym miejscu dość szybko, z plecakiem pod głową. Nie brałyśmy z kraju żadnych łańcuchów do przypinania bagaży do ławek, nic nam nie zginęło.
O północy zrobił się ruch, na stacji Kota wsiadło mnóstwo ludzi. Ale rozmowy szybko się pokończyły, panowie i panie szybko wyjęli kołdry i w kimono. Kolejna pobudka około 4 nad ranem, bo z kolei mnóstwo osób wysiadało w Mathurze. Pociąg miał być o 6.30 na dworcu Nizamuddin w Delhi. Tym razem nie miałybyśmy nic przeciwko spóźnieniu, bo około 8 i cieplej, i już jasno. Niestety, nic z tego. Pociąg przybył do Delhi punktualnie, przemierzając 750 km (czyli jakąś setke więc niż z Gdyni do Krakowa).
Przy okazji pociągów trochę słów o miejscach leżących w sleeperze. Jest ich w sumie 5 rodzajów: górne, środkowe i dolne oraz wzdłuż wagonu: dolne i górne. Te dwa ostatnie moim zdaniem są najgorsze, bo cały czas ktoś przechodzi obok ciebie przez wagon oraz ma się obok 2 okna (okna w sleeperach się nie domykają, więc szczególnie nocą wieje z nich zimnem). Co do pozostałych miejsc: wg mnie środkowe i górne są fajne, bo nikt nie przeszkadza i w miarę nie wieje z okien. Z kolei mama zdecydowanie woli dolną leżankę, bo nie musi wdrapywać się wyżej. Więc ile ludzi, tyle zdań.
koszty:
50 rupii – riksza do kościoła
170 rupii – obiad
35 rupii – riksza na dworzec
20 rupii – ciasteczka na drogę do pociągu
244 rupii – pociąg do Delhi
1450 rupii – rachunek za wyżywienie przez 4 dni w hotelu Udai Niwas (śniadania, obiadokolacje, cole i piwo)