Dziś dzień lajtowy. Mama po wizycie doktora wczoraj do południa leży grzecznie w łóżeczku. Ja natomiast idę najpierw opalam się (oczywiście w ubraniu) na dachowej restauracji, a potem ruszam poszwędać się po okolicy. Udajpur to najbardziej turystyczne miasto z dotychczas odwiedzonych: każdy lokal to kafejka internetowa, biuro wycieczkowe, kantor lub wszystko razem. Turystów jest mnóstwo. Jak twierdzi jeden z rikszarzy, Polaków mało od jakiś dwóch lat. Podobno kiedyś było więcej.
Po południu mama zdecydowanie lepiej się czuje i dołącza do mnie. Razem oglądamy park miejski. Wszystkie tego typu miejsca są lekko zaniedbane i daleko im do parków w europejskim rozumieniu. Ale je lubię, bo stanowią chwile odpoczynku: tu nikt nie trąbi, nie próbuje nas rozjechać, można oddychać w miarę czystym powietrzem. Spacer w parku to doskonała okazja, by przypatrzyć się życiu lokalesów, którzy szczególnie w dni wolne od pracy tłumnie nawiedzają parki.
Koszty:
3o rupii – internet
20 rupii – rolka papieru toaletowego
50 rupii – chusteczki
800 rupii – moje nowe okulary słoneczne
400 rupii – hotel