Dziś Walentynki. Hindusi chyba raczej ich nie obchodzą – nie widzieliśmy par celebrujących to święto, specjalnych wystaw sklepowych, słowem nic. A my dziś w planie mamy buszowanie po jodhpurskim bazarze i „oswajanie” dworca autobusowego, bowiem jutro mamy udać się do kolejnego miasta - Udaipuru, tym razem transportem drogowym, jako że bezpośredni kolejowy między tymi miastami nie istnieje.
Cel nr 1 na bazarku to przyprawy – zgodnie z radami z Lonely Planet. Kupujemy przyprawy do kurczaka i warzyw na bazie curry, słodycze i indyjską liściastą herbatę. Ceny takie sobie – za opakowanie przypraw chcieli jakieś 10 zł.
Potem oglądamy chyba setki stoisk z bransoletkami dla pań. Każda Hinduska ma ich sporo na ręce. Próbuję przymierzyć nawet kilka, ale chyba mam za szeroką dłoń na te hinduskie cudeńka. Jednak nic bardziej mylnego. Pani sprzedawczyni bierze mnie za rękę i zanim spostrzegłam, jakimś tajnym sposobem miałam już 6 bransoletek na ręce, podczas gdy sama nie umiałam założyć ani jednej. Okazuje się, że dłoń podczas nakładania tej ozdoby trzeba mocno ścisnąć w odpowiednim miejscu. Taki patent. Zakupiłam 14 bransolet, takich najmniej złotawych.
Udajmy się później spacerkiem w kierunku dworca PKS, z mapą z przewodnika przy nosie. Po godzinie docieramy do celu. Jest dworzec. Są autobusy (głównie marki Tata). Czyste, ale na najwygodniejsze nie wyglądają. Spędzić w czymś takim 7 godz. w drodze do Udajpuru? Hmmm... Rozkład jazdy to też zagadka, bo w całości po hindusku. Ale sposobem obłaskawiamy go. Cyferki są napisane „po naszemu”, więc po liczbie kilometrów do przejechania (248) znajdujemy Udajpur i godziny odjazdu. Autobusy odjeżdżają co dwie godziny, bilety kupuje się w kasie przed odjazdem – pan w kasie biletowej udzielił mi rzeczowych informacji po angielsku.
Po powrocie do naszej gospody mykamy do pani gospodyni i pytamy o autobusy, bowiem na szyldzie przed wejściem jest informacja, że oferują m.in. bus tickets. Pani nam tłumaczy, że autobusy rządowe nie są najlepszej jakości (o czym już się przekonałyśmy na własne oczy) i proponuje autobus turystyczny. Wypisuje od ręki bilety, dzwoni i rezerwuje nam miejsca, umawia rikszarza na jutro na 7 rano, by nas podrzucił w miejsce odjazdu autobusu gdzieś na rogatkach Jodhpuru. Wszystko załatwione, jutro poznamy bliżej słynne indyjskie drogi.
Koszty:
przyprawy z bazaru – 450 rupii
bransoletki – 150 rupii
owoce – 75 rupii
hotel – 350 rupii
bilety do Udajpuru – 200 rupii
jedzenie za 3 dni(śniadania, luncze i kolacje+piwo, brałyśmy rachunki na pokój i przed wyjazdem płaciłyśmy łącznie za całość) – 800 rupii